Autor: Sylwia Chutnik
Tytuł: „Kieszonkowy atlas kobiet”
Wydawnictwo: Korporacja Ha!art, Kraków 2009
Kieszonkowy atlas kobiet czyta się jednym tchem. Jest to powieść niepozbawiona wad,
ale za to prawdziwa aż do bólu. Taką literaturę bardzo sobie cenię.
Książka składa się z czterech opowiadań. Łączy je miejsce zamieszkania bohaterek - stara kamienica na warszawskiej Ochocie, oraz imię, najbardziej symboliczne z polskich imion kobiecych, Maria. Jest to imię kobiety polskiej par excellance, Maryi, niebiańskiego wcielenia wszystkich uznawanych społecznie kobiecych ról. "Atlas" to książka gendrowa i czasami niestety aż nazbyt kłują w oczy modne teorie psycho- i socjologiczne, przekute w fikcję literacką. Ale trzeba to autorce wybaczyć, bo ta fikcja jest bardzo przekonywująca.
Mamy więc cztery bohaterki: menelicę Czarną Mańkę, wariatkę z opuchniętą od taniego alkoholu
twarzą, panią Marię, samotną staruszkę, której życie zatrzymało się w czasie powstania
warszawskiego, "paniopana" Mariana, kobietę
w ciele mężczyzny, i małą Marysię, dziewczynkę
ogarniętą bardzo niedziewczyńskim szałem niszczenia.
Zdecydowanie najbardziej udaną postacią jest dla mnie pan Marian. Opowiadanie mu poświęcone jest po prostu genialne, nie ma w nimjednego zbędnego słowa. Stylizowane jest na miejską gawędę - tak mogłaby opowiadać plotki o dziwnym "homo niewiadomo" sąsiadka sąsiadce. A przy tym lekkim tonie gawędy nieszczęśliwe życie pana Mariana, delikatnego faceta z przewagą cech kobiecych nad męskimi, po prostu wstrząsa i długo nie zostawia czytelnika w spokoju. Czegoś takiego jeszcze w literaturze nie było,ja przynajmniej nie czytałam.
W postaciach pani Marii i Czarnej Mańki natomiast czułam podczas lektury pewne nieprzyjemne zgrzyty. Tak jakby autorka za dużo kobiecych ról (wyróżnianych w tekście tłustym drukiem) chciała zmieścić w jednej osobie. I tak Mańka jest i pijaczką z marginesu, i handlarą, "królową bazaru", i obsesyjnie sprzątającą gospodynią domową, i "świętą wiariatką", matką wyimaginowanego dziecka, i kobietą samookaleczającą się, nienawidzącą swego ciała. Starczyło by tego na dwie postaci, a może nawet trzy. W ten sposób postać Mańki niestety odrealnia się, staje się bardziej zlepkiem tych wyróżnianych tłustym drukiem ról (Kura, Matka Gastronomiczna, Matka Klozetowa, Kobieta Bez Sensu itp.) niż postacią z krwi i kości. Podobnie pani Maria też jest trochę zbyt "wypchana" rolami (Żydówka, żołnierka, starucha z przychodni plotkująca o chorobach, Matka Boska)ale u niej to aż tak nie razi, lepiej się to poskładało i postać jest wiarygodna.
Najbardziej niepokojące jest ostatnie opowiadanie o Marysi Niszczycielce. Trudno sobie co prawda wyobrazić, żeby jedenastoletnia dziewczynka miała tak sprecyzowane poglądy
w kwestii "walki z systemem", ale w sumie postać i tak jest lekko odrealniona
(potrafi zabijać "bazyliszkowym" spojrzeniem), więc czemu nie. Czytając to opowiadanie cały czas słyszałam gdzieś w uszach echo piosenki Cool Kids of Death: "
Niech wszystko spłonie Niech będzie koniec. Dokumenty, bilety wszystkie gesty i słowa, Spalę wszystko doszczętnie Potem zacznę od nowa..."
"Atlas" to książka trafna jak mało która. Takie jesteśmy, my, polskie kobiety. Alkoholiczki, sprzątaczki, wariatki, wojowniczki, matki, kurwy, dziewice, Madonny.
Takimi nas zrobiono.
Autorka recenzji: Stefania Szostok, autorka bloga „
Daleko stąd”
Na zdjęciu książka "Kieszonkowy atlas kobiet"